Raw Tydzień: Startujemy! Założenia ogólne.

Na początek chciałabym podziękować wszystkim, którzy zdecydowali się w całości lub chociaż części posiłków uczestniczyć w tej akcji. Bardzo mi miło, a to dopiero początek :)


Teorii na temat tego co jeść lub czego nie jeść, jak zapewne wiecie, jest bardzo wiele. Gdybyśmy się uparli, znaleźlibyśmy przynajmniej jeden negatywny argument przeciw spożywaniu każdego, nawet ultra zdrowego produktu. Nie będę odkrywcza w tym, co napiszę – kluczowa jest ilość. Soja jest dobrym przykładem. Jedni twierdzą, że jest zła, inni, że idealna. Zjedzona od czasu do czasu jest zdrowa. Jednak tworzenie z niej podstawy jadłospisu z pewnością nie jest dobre. Dlatego najważniejsza w każdej diecie jest przede wszystkim różnorodność.


Historie ludzi, którzy wyzdrowieli dzięki zmianie nawyków żywieniowych są najbardziej inspirujące do zmiany własnej diety. Jednak kiedy zaczynamy słuchać uważnie porad różnych osób okazuje się, że są one często sprzeczne. Albo wdrażamy w życie program, który u kogoś przyniósł spektakularną poprawę zdrowia, a nam szkodzi. Dlatego równie ważne jak różnorodność, jest dopasowanie diety do indywidualnych cech danego organizmu. Jednym słowem – żaden, najbardziej świadomy, wykształcony i doświadczony guru nie będzie wiedział lepiej co nam służy, niż my sami. Słuchanie własnego organizmu, szczególnie przez osoby początkujące, jest często traktowane ironicznie. „Gdybym słuchał własnego organizmu, to jadłbym golonkę popijaną piwem”. Cóż, gdybym ja słuchała swojego organizmu w takim ujęciu, byłabym na diecie czekoladowej ;) Chodzi o to, by obserwować reakcję swojego ciała PO zjedzeniu określonych produktów. Na początku wskazówki osób, które zmieniły swoje nawyki żywieniowe lub są nauczycielami zdrowego sposobu odżywiania są oczywiście bardzo pomocne. Jednak ostatecznie, to nasz organizm jest naszym najlepszym guru.

Od dzisiaj startujemy z Raw Tygodniem. Chciałabym by jak najwięcej osób dołączyło do mnie w tym czasie, ale nie chcę powiedzieć, że jadłospisy, które będę publikować są idealne dla wszystkich. Są bardzo dobre dla mnie, na moje potrzeby. Mam jednak nadzieję, że pomogą osobom, które są w trakcie formułowania własnego menu.


Jak już można wyżej zauważyć, a sądzę, że każdy zna to także z własnego życia, w pewnym momencie coraz wyraźniej zarysowuje się konflikt pomiędzy tym, co chcemy zjeść, a tym co, służy naszemu organizmowi. Chcąc zmienić nawyki musimy wystawić się na dyskomfort. Pytanie tylko – jak duży? Tutaj także każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Dla mnie granicą jest odczuwanie stresu. Zmiana diety sama w sobie jest wysoko w hierarchii stresujących doświadczeń. Czy chcemy dodatkowo podgrzewać atmosferę perfekcjonizmem, wyrzucaniem sobie braku silnej woli, myśleniem zero-jedynkowym (albo 100% Raw, albo fast foody; albo warzywa ekologiczne, albo żadne itd.) Może warto zadać sobie pytanie po co tak naprawdę zmieniamy dietę? By sobie/innym coś udowodnić, by szybko schudnąć, a kiedy już uzyskamy wymarzoną wagę, wrócić do starych nawyków, czy po to, by poprawić trwale swoje zdrowie? Jeśli odpowiedź na ostatnie pytanie brzmi „tak”, powinniśmy dołożyć wszelkich starań by nowe nawyki były jak najprzyjemniejsze. Dlaczego? Bo przecież to nasz nowy sposób życia. Czy chcemy być nieszczęśliwi?


Odżywiając się wg. zasad Raw food bardzo ważne jest by jeść jak najwięcej naturalnej, nieprzetworzonej żywności. Czy to oznacza, że tylko 100% witarianizm jest „jedyny i słuszny”? Nie. Raw food liczymy od ok 70% surowego w diecie. Każdy powinien dobrać także „procent” pod swoje potrzeby i możliwości. A także upodobania kulinarne.

Menu, które będę prezentowała jest moim menu zimowym. Jak wielokrotnie pisałam, w sezonie tym jestem w 70% na surowym, a więc prezentowany tu jadłospis jest w 70% witariański.

W Raw food typowe podziały na kalorie, białko itd. nie są wyznacznikami. Jednak ze względu na to, że akcją tą próbuję zachęcić do witarianizmu także Panów (którzy muszą mieć wszystko zmierzone i zważone ;)) wyliczyłam średnie wartości tych parametrów. W podanych zestawach zjadamy średnio 1700 kcal i ok 50 g białka.


Myślę, że wszyscy wiemy jak niezwykle ważna jest ekologia. Zarówno dla naszego zdrowia, jak i Planety. Będąc na Raw potrzebujemy dużo warzyw i owoców. Kiedy dotrzemy do pierwszej zimy na witarianizmie stajemy przed bardzo trudnym wyborem – sezonowe czy wszystkie, i skąd ja na to wszystko wezmę pieniądze?! O ile sklepy ekologiczne wyrastają jak grzyby po deszczu, to z rolnikami ekologicznymi w tym kraju jest nadal jak z Yeti. Wszyscy wiedzą, że są, ale nikt nie widział. Nie ukrywam, że ja także, jeszcze do niedawna borykałam się z tym problemem. Szukałam różnymi drogami, ale niestety niczego sensownego nie udawało się znaleźć. Jakiś czas temu napisał do mnie człowiek mający duże gospodarstwo ekologiczne i jeszcze większą pasję do zdrowego odżywiania. Po Raw Tygodniu przeprowadzę z nim wywiad. Już nie mogę się doczekać :)

W zimie blisko 70% mojego menu stanowi żywność ekologiczna. Są to warzywa i owoce sezonowe oraz część produktów pakowanych takich jak strączkowe, ziarna, suszone owoce. Natomiast nieekologiczne są w moim menu głównie owoce takie jak banany, pomarańcze, kiwi itd. oraz sałata masłowa, której kilka liści dziennie dodaję do sałatki by zjadać więcej zielonego. Dbam by była polska, ale nie jest ekologiczna, bo zwyczajnie mnie na nią nie stać. I nie znam eko rolnika, który produkowałby sałatę zimową.

Sporo osób frustruje fakt, że nie może sobie pozwolić na produkty ekologiczne. Spotkałam ludzi, którzy uznali, że skoro nie mogą mieć produktów organicznych nie będą zmieniać nawyków żywieniowych bo to bez sensu – pestycydy ich i tak zabiją. Kochani odżywiając się warzywami z supermarketu będziecie o niebo zdrowsi od każdego, kto odżywia się przetworzonym pożywieniem. Nic nie jest w stanie przebić rafinowanego cukru, glutaminianu sodu, słodzików, białej mąki i białego ryżu. Ja odczuwam wielką wdzięczność, że stać mnie nawet na tę część produktów ekologicznych.


Parę słów z własnego doświadczenia. Produkty pakowane – takie jak strączkowe, ziarna, suszone owoce kupuję na allegro z odbiorem osobistym. Poszukajcie sklepu tego typu w Waszym mieście. Różnica w cenie jest kolosalna. Dla przykładu quinoa (komosa ryżowa) na allegro kosztuje 8,50 zł, w mniejszym sklepie ekologicznym w Warszawie 12,50 zł, a w największym sklepie ekologicznym sieciowym 14,50 zł. Oczywiście mówimy tu o artykułach tego samego producenta itd. I tak jest praktycznie z każdym produktem. Na temat warzyw i owoców nie będę się tu rozpisywała, bo to temat rzeka, a raczej ocean. Obiecuję, że przepłyniemy go wspólnie po Raw Tygodniu.

Poniżej zamieszczam listę produktów nie-surowych ;) do których będziemy dodawać warzywa i owoce (kupowane na bieżąco). Kupując je od podstaw, być może wyda Wam się, że jest ich dużo. Jednak będziemy używać niewielkie ilości, sporo artykułów pakowanych wystarczy nawet na kolejne 3 tyg. Dodam także, że żaden przepis w ciągu tygodnia nie będzie taki sam :))


Płatki owsiane typu górskie, ja używam żytnich


Soczewica zielona Dupuy


Kasza gryczana nie prażona


Ciecierzyca


Ryż czarny lub brązowy


Groszek zielony (oczywiście chodzi o suszony ;))


Quinoa


Orzechy / Migdały


Ziarna: sezam, siemię lniane, pestki dyni lub słonecznik


Żurawina


Figi (koniecznie nie siarkowane)


Suszone pomidory (już w zalewie lub do wykonania samemu. Jeśli gotowe to koniecznie sprawdźcie etykietę. Można znaleźć takie, które mają dosłownie 4 składniki – pomidory, olej, przyprawy i sól)


Kilka suszonych grzybów


Mleko kokosowe


Wiórki kokosowe


Tofu jedna kostka


Mrożone maliny jakieś 2 opakowania i jagody (poszperajcie dokładnie bo można znaleźć takie które są za 5 zł i takie które za takie samo opakowanie kosztują 12 zł. Część producentów określa także kraj pochodzenie danego produktu, warto sprawdzić)


Mały chleb razowy, najlepiej żytni (będzie nam potrzeba 4 kromki. Zadbajcie by był prawdziwy – w składzie powinna znaleźć się tylko mąka z PEŁNEGO PRZEMIAŁU, zakwas, woda i sól. Żadnego karmelu, drożdży ani E. Jeśli nie macie dostępu do takiego, w ogóle nie kupujcie, podam alternatywę w przepisie)


Konfitura lub powidła (będziemy jej używać do robienia sosów. Warto zawsze zwracać uwagę na zawartość cukru. Można kupić takie które mają 20% owoców, ale także takie, które mają 90%. Na etykiecie powinno to być wyraźnie określone)


Olej lniany tłoczony na zimno


Przyprawy / sos vinegret lub ocet jabłkowy / miód, syrop z agawy lub klonowy



Do tego góra produktów surowych :) Na ten moment nie będę ich wypisywała. Koniecznie jednak rozejrzyjcie się za dobrze zaopatrzonym warzywniakiem w Waszej okolicy. Od jutra będzie to Wasz drugi dom ;))






Photo: weheartit.com



Copyright Monika 2021